Pierwszą ekipą, która nie tylko zbudowała i uruchomiła swój tegoroczny samochód, ale również wykonała pierwszy test, został Red Bull. Dziś na krótkiej pętli Silverstone (wersja National – 2,638 km) dawni mistrzowie świata zorganizowali dzień filmowy, czyli maksymalnie 100 kilometrów jazd na specjalnie do tego celu przygotowanych oponach (chodzi o to, by przy okazji nie dało się testować wyścigowego ogumienia). Za kierownicą zasiadł Max Verstappen, a Alexander Albon na pierwszą przejażdżkę nowym autem poczeka do testów w Barcelonie. Nie jest to stała praktyka podczas dni filmowych (każdej ekipie przysługują po dwa na sezon) – zdarzało się, że Toro Rosso czy Mercedes dzieliły taki krótki dzień jazd między dwóch kierowców.

Red Bull ma oczywiście nadzieję, że sezon 2020 będzie przypominał drugą połowę poprzednich mistrzostw. Stąd zapowiedzi szybkiego, mocnego startu. Rok temu nie wyszło, kłopoty po zmianie przepisów dotyczących przedniego skrzydła rozwiązano dopiero późną wiosną. Ale kiedy już się udało… Verstappen skosił trzy zwycięstwa (mógł więcej, ale w Singapurze ekipa pokpiła ustawienia mechaniczne, a w Meksyku sam się pozbawił szansy) i mistrzostwa zakończył na najniższym stopniu podium. Rzecz jasna w nowej ofensywie zespołowi musi dotrzymać kroku Honda, ale warto pamiętać, jak młoda jest ta współpraca. Japończycy robią postępy i wreszcie mają właściwego partnera – wszystkie elementy układanki zdają się być na miejscu i pozostaje „tylko” pytanie, czy jeszcze w tej erze technologicznej Red Bull nawiąże do swoich dawnych sukcesów?

Na razie można tylko żartobliwie stwierdzić, że mocne rozpoczęcie roku na pewno się udało. Mercedes jak dotąd zaprezentował tylko nowe barwy, Ferrari pokazało stojący na scenie samochód (z zeszłorocznym przednim skrzydłem), a ekipa z Milton Keynes zaliczyła już pierwszy praktyczny sprawdzian swojej tegorocznej konstrukcji. Taki test służy przede wszystkim mechanicznej kontroli całego samochodu, sprawności poszczególnych systemów oraz wychwyceniu ewentualnych drobnych problemów, które podczas prawdziwych testów mogą kosztować jakże cenny czas na torze.

Wśród rzeczy, które widać gołym okiem na opublikowanych dotychczas zdjęciach modelu RB16, najwięcej uwagi przyciąga zmodyfikowany czubek wyraźnie węższego niż poprzednio nosa, z innym układem wlotów powietrza. Ten obszar ma za zadanie uporządkowanie strugi powietrza, płynącej na kolejne elementy aerodynamiczne samochodu. Wąziutkie sekcje boczne wyposażone są w stosunkowo niewielkie otwory chłodzące, co sugeruje sporą pewność siebie po stronie inżynierów Hondy – za to ułatwia życie Adrianowi Neweyowi i jego ludziom. Udało się znacząco zwęzić całą tylną sekcję, a opływ powietrza wokół tej części auta ułatwia przeprojektowane tylne zawieszenie.

Cała filozofia aerodynamiczna Red Bulla nadal oparta jest na wysoko uniesionym tyle, a przednie skrzydło zachowało konfigurację z dociskiem generowanym przez zewnętrzne partie – czyli odwrotnie niż w przypadku Ferrari w wersji zeszłorocznej i z tegorocznej prezentacji (w tym roku wersję prezentacyjną wyposażono w zeszłoroczne skrzydło).

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here