Przed Świętami Sergio odwiedził Woking na przymiarkę fotela i pierwszą przejażdżkę w symulatorze, ale dopiero dziś stawił czoła dziennikarzom jako kierowca McLarena.

Sergio Pérez ma za sobą pierwszy oficjalny występ w barwach swojego nowego zespołu. Człowiek, który ma zastąpić Lewisa Hamiltona, bez kompleksów podchodzi do sezonu, który może okazać się przełomem w jego karierze. McLaren daje mu ogromną szansę na walkę w ścisłej czołówce Formuły 1, ale czy kierowca, który w sześciu ostatnich wyścigach sezonu 2012 nie zdobył ani jednego punktu, będzie mógł powalczyć o mistrzowski tytuł? Sam Pérez stawia sobie właśnie taki cel.

– Mam nadzieję, że będziemy mieli na tyle mocny samochód, żeby powalczyć o mistrzostwo świata. Taki musi być cel – deklaruje Meksykanin. – Przychodząc do McLarena, najlepszego zespołu w F1, musisz myśleć o zwycięstwach i tytułach.

Jak to się mówi, każda myszka swój ogonek chwali, więc nie ma co roztrząsać sensu nazywania ekipy z Woking „najlepszą w F1”. Ważne jest to, że faktycznie jest to zespół, któremu „wypada” walczyć o mistrzowskie tytuły – nawet jeśli po raz ostatni zdobyli go w 2008 roku, kiedy rywalizację wśród kierowców rozstrzygnął na swoją korzyść Lewis Hamilton. Właśnie w jego buty wchodzi Pérez, który razem z Jensonem Buttonem będzie też walczył o triumf McLarena w klasyfikacji konstruktorów – i warto przypomnieć, że ostatni laur ekipa z Woking zdobyła w 1998 roku, kiedy jej barw bronili Mika Häkkinen i David Coulthard.

Po tym, jak niezbyt trafnie zdarzyło mi się przewidzieć czarną przyszłość dla Buttona w McLarenie, nie zamierzam jednoznacznie wyśmiać marzeń Péreza o mistrzowskim tytule w pierwszym sezonie spędzonym w Woking. Uważam jednak, że może mieć pewne trudności z realizacją takiego planu. To bardzo miły, inteligentny i dość szybki kierowca, ale dotychczasowe występy nie przekonały mnie, że jest to materiał na mistrza świata – zwłaszcza na tym etapie swojej kariery.

Jak słusznie zauważył sam kierowca, potrzebne będzie mocne auto – a jak pokazał początek rywalizacji w 2012 roku, przyda się także bezbłędna praca zespołu. Nawet jeśli dwa pierwsze warunki będą spełnione, trzeba będzie jeszcze pokonać zespołowego partnera. Warto przytoczyć słowa szefa McLarena o zapowiadanym równym traktowaniu obu zawodników.

– Jenson lepiej zna zespół i ma przewagę doświadczenia. Będzie się dzielił z Sergio swoimi opiniami, ale na torze będzie chciał go pokonać – i na odwrót, Sergio będzie chciał pokonać Jensona. Będą mieli równy status, taka jest filozofia naszego zespołu. Uważam, że zdrowa rywalizacja jest pożyteczna dla ekipy – stwierdził Martin Whitmarsh.

Button pod względem czystej szybkości nie plasuje się w pierwszej trójce kierowców F1, ale dobrze wiemy, że dzięki wyścigowej mądrości i regularnej jeździe potrafi być piekielnie skuteczny. W ciągu trzech sezonów spędzonych z Hamiltonem w jednej ekipie potwierdziło się moje przekonanie o wyższości Lewisa pod względem prędkości (np. dziewięć pole position na jego koncie w porównaniu z zaledwie jednym Buttona), ale w innych rubryczkach wyniki są bardziej wyrównane: przewaga tylko dwóch zwycięstw po stronie Lewisa (dziesięć do ośmiu), a pod względem zdobytych punktów i wizyt na podium prowadzi Jenson: odpowiednio 25 do 22 i 672 do 657.

Taka statystyka na tle jednego z najszybszych kierowców w stawce nie jest powodem do wstydu i jeśli Pérez – uznawany przez Ferrari za wciąż zbyt mało doświadczonego, aby dać mu szansę w czołowej ekipie – w drugiej połowie sezonu 2013 zbliży się pod względem formy do zespołowego partnera, to uwierzę, że kiedyś stać go będzie na spełnienie zapowiedzi o mistrzowskim tytule. Na razie końcówka sezonu 2012 jest zbyt świeżym wspomnieniem.

Na koniec ciekawostka dla hazardzistów: podobno bukmacherzy w Wielkiej Brytanii obstawiają, że Pérez zdobędzie w sezonie 2013 więcej punktów niż Lewis Hamilton. Warto rozważyć stosowny zakład, na wypadek gdyby stado wysoko opłacanych inżynierów Mercedesa wreszcie uzasadniło swoją obecność w tej ekipie…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here