Pogoda w Mikołajkach nie odpuszcza. Po kwalifikacjach wygranych przez Roberta Kubicę i Maćka Barana, w piątkowy wieczór znów się rozpadało. Trudno to nawet nazwać ulewą – niektórzy zaczynają już planować budowę jakiejś arki… Trzymam kciuki za to, żeby jutro trasy odcinków były przejezdne. Na pewno nie będzie łatwo.

Niestety, prawda jest taka, że aura nie dopisała – a organizator oczywiście nie ma na to żadnego wpływu. Niemniej jednak parę rzeczy można było zrobić lepiej: przykładowo zadbać o to, żeby park serwisowy nie przypominał bajora. Kąpiele błotne to ponoć zdrowa sprawa, ale przyznawanie czołowym załogom (Hołowczyc, Kościuszko, Kubica, Kajetanowicz) miejsc na najbardziej grząskim terenie to łagodnie mówiąc przegięcie.

Schodząc na stan samych odcinków… Tym, którzy twierdzą, że warunki są takie same dla wszystkich, polecam wczuć się w sytuację załóg z końca stawki. Facetów, którzy nie mają gigantycznych budżetów i często finansują swoje starty tylko i wyłącznie z własnej kieszeni. Jeżdżą dużo słabszymi autami z napędem na przednią oś, a stan trasy po przejeździe kilkudziesięciu czteronapędowych rajdówek wcale się nie poprawia… Koleiny robią się coraz głębsze i małe samochody wpadają w duże tarapaty.

Oczywiście nie ma to nic wspólnego z tym, co dzieje się na czele stawki. Tam Kubica niekoniecznie chce ryzykować i wskazuje też na to, że w razie nieprzyjemnych incydentów na odcinku stan dróg może poważnie opóźnić potencjalną akcję ratunkową. Jak sam podkreśla, ściga się o „czapkę gruszek” i nie ma żadnej presji związanej ze startem. Chyba nie można mieć mu za złe, że wspomina o bezpieczeństwie – swoim, pilota, kibiców.

Tych ostatnich też mi szkoda. W nagrodę za przemoczone buty i ciuchy zobaczą ubłocone po dach auta, próbujące utrzymać się w drodze i miejscami jadące ślimaczym tempem. Niewiele będzie to miało wspólnego z ostrą walką na sekundy i ich ułamki – dlatego żałować można też załóg, które nie będą w stanie sprawdzić możliwości swoich oraz sprzętu.

Pewnie wielu kibiców chciałoby się przekonać, jak wypadną Kajetanowicz, Kościuszko czy Hołowczyc w rywalizacji z Kubicą czy ścisłą czołówką europejskich mistrzostw. Niestety, w tych warunkach trudno o prawdziwą walkę w równych warunkach.

Ktoś wygra, ktoś przegra, wiele aut nie dotrze do mety – w dużej mierze za sprawą aury i stanu nawierzchni na odcinkach. To też urok rajdów, ale szkoda – wielka szkoda – że najważniejsza rajdowa impreza w Polsce stoi pod znakiem błota, kaloszy i kolein.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here