Nie pokażę Wam na zdjęciu różnych przełożeń w skrzyniach biegów, ale za to możecie zobaczyć większą krzywiznę tylnego skrzydła u Vettela i konfigurację z mniejszym oporem u Webbera.

Tor Yeongam jest wyjątkowy nie tylko za sprawą trzech zupełnie nie pasujących do siebie sektorów: długich prostych w pierwszym, szybkich łuków w drugim i krętych partii w trzecim. Inżynierowie mają niezły ból głowy, próbując dostroić samochody, ale wyjątkowość koreańskiego obiektu polega też na tym, że jak dotąd zdobywca pole position ani razu nie wygrał wyścigu. Szanse na wyrównanie rekordu Montjuic Park są jednak niewielkie: w czterech Grand Prix rozegranych na tym ulicznym torze w Barcelonie (1969, 1971, 1973 i 1975) zawsze triumfował kierowca ruszający spoza pierwszej linii. W dwóch pierwszych edycjach zwyciężał Jackie Stewart startując z 4. pola, raz Emerson Fittipaldi po starcie z 7. pozycji i wreszcie Jochen Mass, który do tragicznego, przerwanego przed połową dystansu pożegnalnego wyścigu w parku Montjuic ruszał z 11. pola. To jedyny poza Koreą tor, na którym rozegrano więcej niż jedną Grand Prix zaliczaną do mistrzostw świata i na którym ani razu zdobywca pole position nie stanął na najwyższym stopniu podium. Oczywiście w przypadku Yeongam ta statystyka może się zmienić już jutro.

Vettel po raz szósty w tym sezonie rusza z pole position i jest w świetnej pozycji do zastosowania swojej ulubionej taktyki: dobrego startu i ucieczki poza zasięg DRS rywali na dystansie dwóch okrążeń, kiedy nie można korzystać z ruchomego skrzydła. Jeśli zyska sekundę przewagi, to wyścig powinien się toczyć pod jego dyktando. Lewis Hamilton liczy oczywiście na pokrzyżowanie szyków kierowcy Red Bulla. – Łatwo tutaj zaatakować zdobywcę pole position, bo po starcie mamy dwie długie proste – mówi kierowca Mercedesa, który po raz piąty w tym sezonie dzieli pierwszy rząd z Vettelem.

W Kanadzie kolejność w kwalifikacjach i po pierwszym okrążeniu była taka sama: Vettel przed Hamiltonem. W Niemczech Lewis ruszał z pole position, ale spadł po starcie za Vettela i Marka Webbera. Na Węgrzech obronił pierwszą pozycję, ale w Belgii dał się wyprzedzić mistrzowi świata na szczycie Raidillon. Dopiero po raz drugi to Vettel jedzie z pierwszego, a Hamilton z drugiego pola – Lewis ma zacny plan, ale nie zapominajmy, że w Korei jest duża różnica pomiędzy warunkami na nieparzystej i parzystej, brudnej stronie toru.

Trzeci wynik w kwalifikacjach uzyskał Webber, ale po karze za trzecią reprymendę w sezonie rusza z 13. pola. Red Bull ustawił jego samochód z myślą o odrabianiu strat w wyścigu: ma dłuższe przełożenie siódmego biegu (w punkcie pomiaru prędkości z wynikiem 319,0 km/h ustępował tylko kierowcom Ferrari, Vettel z rezultatem 315,8 km/h był dwunasty w zestawieniu) oraz tylne skrzydło o niskim docisku, w wersji ze Spa-Francorchamps. W drugim i trzecim sektorze tracił przez to około 0,15 sekundy, ale za to łatwiej mu będzie wyprzedzać rywali w niedzielę. Vettel nie miał takich zmartwień, z krótszym siódmym biegiem i tylnym skrzydłem z Silverstone mógł postawić na najlepszy możliwy czas okrążenia. Jeśli umknie z zasięgu DRS na pierwszych dwóch okrążeniach, to prędkość maksymalna nie będzie mu do niczego potrzebna.

Na karze dla Webbera skorzystał m.in. Romain Grosjean, którego ostatnie występy coraz mocniej usprawiedliwiają wyczekiwaną decyzję Lotusa o pozostawieniu go w zespole na kolejny sezon. Także Fernando Alonso przesunął się z brudnej strony na czystą, choć tym razem kierowca Ferrari ostrożnie podchodzi do ewentualnego odrabiania strat z kwalifikacji. W poprzednich trzech wyścigach po startach z dziewiątego, piątego i siódmego pola trzy razy dojeżdżał na metę na drugiej pozycji, za Vettelem. Tym razem, jak sam twierdzi, walka o podium będzie trudniejsza, bo samochód nie ma dobrego tempa wyścigowego.

Warto podkreślić dobrą postawę Saubera, który w końcówce sezonu nabiera wiatru w żagle – tym razem obaj kierowcy ekipy z Hinwil weszli do Q3 i zdołali pokonać Kimiego Räikkönena. Fin jakoś sobie radzi z obolałymi plecami, ale błąd na decydującym okrążeniu był kosztowny w skutkach. Na tle Grosjeana wypadł blado.

Chciałbym jeszcze skomentować sytuację z ukaraniem Jules’a Bianchiego za ewidentne blokowanie Paula di Resty w końcówce Q1. Szkot mimo tego awansował do kolejnej fazy czasówki, a kierowcę Marussi cofnięto o trzy pola startowe. Sędziowie w uzasadnieniu napisali, że możliwe jest przesunięcie tylko o jedno miejsce (Bianchi pokonał w czasówce tylko zespołowego partnera Maksa Chiltona), zatem dodatkowo nakładają na niego reprymendę. Moje pytanie brzmi: co wnosi to upomnienie? To druga w sezonie reprymenda dla Francuza, ale nawet trzecia niewiele zmieni – cofnięcia o 10 pozycji też nie da się wyegzekwować. Mamy zatem do czynienia z sytuacją, w której mimo teoretycznie jednakowej kary za podobne przewinienia, kierowcy z czołówki cierpią relatywnie bardziej niż zawodnicy z ogona stawki. Na nich przesunięcia na polach startowych nie robią praktycznie żadnego wrażenia. Tylko czy jest na to jakiś inny sposób, poza równie bezsensownymi karami finansowymi?

Na koniec jeszcze krótko o sytuacji silnikowej. Po piątkowych treningach w Korei nowe silniki zamontowano w samochodach Ferrari, Williamsa i Toro Rosso, a także w Lotusie Räikkönena. Wszyscy mają jeszcze do dyspozycji po przynajmniej jednej świeżej jednostce z przysługującego na sezon limitu ośmiu sztuk, a poza dwoma ekipami z końca stawki w najlepszej sytuacji jest duet Red Bulla oraz Grosjean.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here