Jim Clark: niekwestionowany król wielkich szlemów w F1.

Kibice tenisa ziemnego świetnie znają określenie „Wielki Szlem”. Na to wyjątkowe osiągnięcie składają się wygrane w czterech turniejach wielkoszlemowych, czyli Australian Open, French Open, Wimbledon i US Open. W przypadku klasycznego musi się to wydarzyć w tym samym roku. No dobrze, ale co to właściwie ma wspólnego z Formułą 1? Ano królowa sportów motorowych też ma swojego wielkiego szlema.

W F1 pod nazwą tą kryje się zdobycie pole position, zmienionego następnie w zwycięstwo po prowadzeniu od startu do mety, oraz wykręcenie najlepszego czasu okrążenia w tym wyścigu. Proste? Nie do końca, ale od czasu do czasu komuś udaje się złożyć tę skomplikowaną kombinację. W trakcie weekendu w Soczi po raz pierwszy w karierze udało się to zrobić Nico Rosbergowi. Niemiec znalazł się tym samym w wyjątkowo zacnym gronie, do tej pory złożonym z dwudziestu trzech nazwisk.

Autorem pierwszego wielkiego szlema został Juan Manuel Fangio, który zasiadając za kierownicą Alfy Romeo 158 dokonał tej sztuki już w drugim wyścigu w dziejach mistrzostw świata: w GP Monako 1950. Swój wyczyn wielki Argentyńczyk powtórzył dopiero sześć lat później na Nürburgringu, reprezentując barwy ekipy Ferrari.

Na liście zdobywców wielkiego szlema F1 roi się od wielkich nazwisk. Poza wymienionym już pięciokrotnym mistrzem świata widnieją na niej m.in. Alberto Ascari i Michael Schumacher (po 5 szlemów), Jackie Stewart, Ayrton Senna i Nigel Mansell (po 4), Nelson Piquet (3), Jack Brabham i Mika Häkkinen (po 2), a także Mike Hawthorn, Stirling Moss, Niki Lauda, Gilles Villeneuve czy Damon Hill (po 1). Prawdziwym ekspertem w tej dziedzinie był jednak Jim Clark.

Szkot popisał się wielkim szlemem w Grand Prix Formuły 1 aż ośmiokrotnie. Do tego zarówno w 1963, jak i 1965 roku powiodło mu się to w aż trzech rundach mistrzostw świata. Mało tego, Clark jako jeden z trzech kierowców w całej historii królowej sportów motorowych sięgał po szlema w dwóch GP z rzędu. Wcześniej coś podobnego udało się także Ascariemu, a ostatnio jednemu z panów, nad którego tożsamością możecie chwilę pogłówkować. Ciekawostkę stanowi z pewnością fakt, że aż sześć z ośmiu swoich szlemów dwukrotny mistrz świata wyjeździł za kierownicą fantastycznego Lotusa 25 – to oczywiście rekord.

No dobrze, a kto w aktualnej stawce – oczywiście poza Rosbergiem – może się pochwalić wielkim szlemem? Sensacji nie ma, chodzi o trzech mistrzów świata. Przoduje w tym zestawieniu Sebastian Vettel, który czterokrotnie wygrywał wyścigi po starcie z pole position, prowadząc przez cały dystans i wykręcając po drodze najszybsze kółko (Indie 2011, Japonia 2012, Singapur 2013 i Korea 2013). Następne miejsce zajmuje Lewis Hamilton (Malezja 2014, Włochy 2015), a listę uzupełnia Fernando Alonso (Singapur 2010). Jak wynika z danych w nawiasach, kierowcą, którego tożsamości nie chciałem nieco wcześniej zdradzić, jest czterokrotny mistrz świata.

Jak zatem widać, nawet wtedy, gdy mamy do czynienia z mistrzowskim połączeniem kierowcy, samochodu i zespołu, złożenie czterech elementów składających się na wielkiego szlema F1 stanowi nie byle jaki wyczyn.

6 KOMENTARZE

  1. Na tym zdjęciu wygląda jakby kolo szukał zasięgu, a to Britney mówi tylko „Lustereczko, powiedz przecie…”
    😛

    • Pole position + wygrana + najszybsze kółko = hattrick
      Pole position + wygrana + najszybsze kółko + ukończenie każdego okrążenia wyścigu na prowadzeniu = wielki szlem

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here