Tajne przez poufne. Krótka sesja zdjęciowa i tegoroczny Red Bull z powrotem został zakryty.

Koledzy dziennikarze, którzy poświęcili niedzielne popołudnie na wyprawę do Milton Keynes – miasteczka rond, betonowych krów i Red Bulla – byli mocno rozczarowani prezentacją nowego dzieła Adriana Neweya i jego świty. Zakazano fotografowania RB9, a tuż po ściągnięciu prześcieradła auto z powrotem ukryto przed wzrokiem obserwatorów i obiektywami kamer. Jak na razie muszą nam wystarczyć ujęcia wykonane przez oficjalnych fotografów zespołu, a podczas zimowych testów nie będzie o wiele lepiej – personel Red Bulla jest świetnie wyszkolony w przeszkadzaniu fotoreporterom. Nawet podczas weekendów Grand Prix, kiedy teoretycznie można fotografować wszystko, co jest „na widoku”, ludzie w granatowych uniformach całkiem udanie uprzykrzają życie „pstrykaczom”.

Na udostępnionych przez zespół zdjęciach widać ciekawie wyprofilowany nos, z częściowo przykrytym garbem. Przednie zawieszenie nadal wykorzystuje drążki pchające, a najciekawszy – jak zwykle w przypadku ostatnich konstrukcji Red Bulla – wydaje się tył. Ujścia układu wydechowego ukryte są w głębokich tunelach, a sekcje boczne są węższe, krótsze i mocniej wyprofilowane niż w zeszłym roku.

Adrian Newey podkreśla, że model RB9 jest ewolucją zeszłorocznego samochodu i wobec dość stabilnych przepisów nie podejmowano się żadnych rewolucji. Przyznał też, że jego ekipa sprawdza potencjalną przydatność pasywnego podwójnego DRS – systemu, nad którym pracować będzie też m.in. Lotus. Jak dotąd najciekawszym wydarzeniem dotyczącym prezentacji Red Bulla wydaje się odpowiedź Sebastiana Vettela na pytanie, czy zamierza znów podbić świat: – Światowa dominacja? Jestem Niemcem, ale tego nie powiedziałem… Ja nie noszę wąsów.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here