¡Feliz Cumpleaños Fernando! – głosił targany wiatrem transparent wywieszony przez kibiców przy szykanie na Hungaroringu.

Fernando Alonso, który w piątek skończył 30 lat, mimo stosunkowo nieudanego sezonu i ogromnej straty w klasyfikacji mistrzostw świata do prowadzącego Sebastiana Vettela, dawno nie tryskał tak dobrym humorem.

W czwartkowe popołudnie Hiszpan z szerokim uśmiechem odpowiadał na pytania tradycyjnie licznej grupy dziennikarzy, zgromadzonej w pomieszczeniach gościnnych Ferrari. Widać było gołym okiem, że lipcowy wzrost formy Ferrari i powrót do walki o podia oraz zwycięstwa znacznie poprawił nastrój jubilata. Alonso rywalizację ma we krwi, a głód wygrywania jest aż nadto wyraźny. Tym bardziej się cieszę, że jego zespół ma już za sobą problemy z tunelem aerodynamicznym i życzyłbym sobie, aby rywalizacja o wygrane w kolejnych Grand Prix (bądźmy szczerzy, tylko katastrofa może sprawić, że Vettel przegra tytuł, więc trzeba się cieszyć zaciętą walką w każdym wyścigu z osobna) była podobnie zacięta jak podczas dwóch poprzednich weekendów.

Najbardziej w pamięci utkwiły mi jednak wypowiedzi, których Alonso udzielał hiszpańskim dziennikarzom w swoim ojczystym języku. Na pytanie o ocenę Formuły 1 jako sportu z perspektywy swojej dotychczasowej kariery, odpowiedział coś bardzo ważnego, choć w sumie mało odkrywczego: – Formuła 1 to w połowie polityka i w połowie sport – stwierdził. – Dla kierowcy, który wychowywał się w kartingu i seriach juniorskich, to duże zaskoczenie. Jeśli jednak to zaakceptujesz, to życie w Formule 1 jest wielką frajdą.

W podobnym duchu nie raz wypowiadał się Robert Kubica. Trudno przeoczyć fakt, że ci dwaj kierowcy są tu przede wszystkim po to, aby szybko jeździć samochodem i dawać z siebie wszystko w rywalizacji na torze. Podobny punkt widzenia prezentował zresztą Kimi Räikkönen, zanim nie doszedł do wniosku, że otoczki wokół samego ścigania jest jednak zbyt wiele.

Choć Alonso kryształową postacią bynajmniej nie jest (polecam lekturę tekstu Jacka Kasprzyka), a jeden z moich kolegów po piórze w prywatnych rozmowach określa go dość nieprzyjemnym mianem nawiązującym m.in. do jego roli w singapurskiej „crashgate”, z pewnością zasługuje na zasiadanie w konkurencyjnym samochodzie. Od zawsze serce mi się kraje na widok zawodników, którzy wskutek różnych zbiegów okoliczności zajmują miejsca w aktualnie czołowych zespołach, spychając śmietankę talentów w Formule 1 do roli zawodników walczących o dalsze pozycje.

Po trudnym początku sezonu miło było posłuchać uśmiechniętego i zadowolonego z życia Hiszpana. Chciałbym podkreślić, że daleki jestem od faworyzowania bądź dyskredytowania któregokolwiek kierowcy, ale jestem przekonany, że im więcej czołowych zawodników będzie miało do dyspozycji samochody na miarę ich talentu, tym ciekawsza będzie rywalizacja w Formule 1. Dlatego najlepszym prezentem na 30, urodziny Fernando Alonso była praca wykonana w ostatnich miesiącach przez ekipę Ferrari. Oby ich wysiłek nie poszedł na marne, bo dzięki temu być może będziemy świadkami pasjonującej walki w kolejnych wyścigach.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here