To już ostatni przystanek tegorocznych mistrzostw świata Formuły 1 – w niedzielę kierowcy powalczą o Grand Prix Abu Zabi. Z tej okazji przypominamy dotychczasowe wyczyny wybranych zawodników na Yas Marina Circuit.

Vettel

Krótką listę triumfatorów Grand Prix Abu Zabi otwiera Sebastian Vettel, który wygrał połowę rozegranych na wyspie Yas wyścigów. Po raz pierwszy Niemiec zwyciężył w 2009 roku, podczas inauguracyjnej rundy F1 w stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich. W kolejnym sezonie powtórzył ten sukces (co ciekawe, było to jedyne zwycięstwo wywalczone przez kierowcę startującego w Abu Zabi z pole position) i sięgnął po swój pierwszy tytuł mistrza świata. Trzecia wygrana Seba miała z kolei miejsce przed dwoma laty.

Vettel miał jeszcze jedną okazję na triumf na Yas Marina – mowa o wyścigu z 2011 roku. W czasówce Niemiec wywalczył pole position i po starcie otwierał stawkę. Niestety, w drugim zakręcie jego Red Bull wpadł w poślizg z powodu kapcia w prawej tylnej oponie i lider przedwcześnie zakończył występ.

Osiągnięcia czterokrotnego mistrza świata w Abu Zabi uzupełniają: trzecia lokata z 2012 roku, kiedy Seb finiszował za Kimim Räikkönenem i Fernando Alonso, oraz 744 kilometry przejechane na czele wyścigów na Yas Marina Circuit.

Hamilton

Lewis Hamilton jest jedynym obok Vettela kierowcą, który wywalczył mistrzostwo świata na Yas Marina. Chodzi naturalnie o poprzedni sezon, kiedy Anglik przypieczętował tytuł 33. zwycięstwem w karierze. Po raz pierwszy Lewis wygrał w Abu Zabi trzy lata wcześniej, jeszcze w czasach startów z McLarenem. Nie było to jednak jego pierwsze podium na Yas Marina Circuit – tutaj kłania się druga lokata z 2010 roku.

Co ciekawe, Anglikowi kompletnie nie wiodło się w wyścigach o Grand Prix Abu Zabi, które rozpoczynał z pole position. W 2009 roku Hamilton zdobył pierwszą pozycję startową z przewagą 0,6 sekundy nad Vettelem, ale w wyścigu cieszył się prowadzeniem tylko przez 16 okrążeń, kiedy w jego McLarenie zaczęły szwankować hamulce. Trzy lata później Lewis ponownie wygrał czasówkę – i znowu zawiódł go sprzęt. Tym razem na drodze do zwycięstwa stanęły mu problemy z ciśnieniem paliwa. No cóż, takie właśnie są sporty motorowe… Ale do tego Hamilton zdołał już chyba przywyknąć.

A co z tegorocznym weekendem? Jestem przekonany, że Lewis będzie chciał zamknąć sezon w wielkim stylu i sięgnąć po zwycięstwo w wyścigu o Grand Prix Abu Zabi. Sęk w tym, że podobne plany ma także Nico Rosberg, który ostatnio radzi sobie trochę lepiej niż jego kolega i zdobył na Yas Marina szóste pole position z rzędu. Tak czy inaczej, czeka nas kolejna odsłona pojedynku w obozie Mercedesa.

Räikkönen

Ostatnim kierowcą, któremu dane było poznać smak zwycięstwa na wyspie Yas jest Kimi Raikkonen. Fin triumfował  w Abu Zabi w 2012 roku (zresztą to jego jedyne podium na tym torze), popisując się po drodze wypowiedzią, która szybko zyskała miano kultowej. – Daj mi spokój. Wiem, co robię – rzucił przez radio poirytowany „Iceman”, reagując w ten sposób na strumień informacji płynących ze strony Simona Renniego, po tym jak Fin został liderem wyścigu.

Dalej było nie mniej ciekawie. – Kimi, pracuj proszę nad wszystkimi oponami – przypominał Rennie swojemu podopiecznemu przed restartem. – Tak, tak, tak. Robię to przez cały czas. Nie musisz mi o tym przypominać co sekundę – odparł Räikkönen, coraz bardziej rozsierdzony instrukcjami płynącymi z boksu. Jak się okazało „Iceman” miał wszystko pod kontrolą i prowadzenia nie oddał już do mety, przecinając metę niespełna sekundę przed Fernando Alonso. Warto jeszcze w tym miejscu dodać, że sukces Kimiego był pierwszym triumfem odrodzonej ekipy Lotusa.

Ostatnie dwa starty w Abu Zabi okazały się dla Raikkonena nieudane. W 2013 roku zakończył występ już po kolizji na pierwszym kółku, a w poprzednim sezonie zajął dopiero 10. miejsce.

Alonso

Fernando Alonso i Abu Zabi? Hiszpan dwukrotnie (2011, 2012) stawał na Yas Marina Circuit na drugim stopniu podium, można jednak stawiać w ciemno, że sukcesy te oddałby bez mrugnięcia oka za podobny rezultat w 2010 roku, kiedy przegrał z Sebastianem Vettelem tytuł, który w zasadzie miał już w kieszeni…

Cofnijmy się o pięć lat. Przed decydującą o losach mistrzostwa świata rundą w Abu Zabi Alonso miał 8 punktów przewagi nad Markiem Webberem, 15 nad Vettelem i 24 nad Lewisem Hamiltonem. Postawienie kropki nad i wydawało się jedynie formalnością, tymczasem los spłatał mu okrutnego figla.

Po starcie Hiszpan jechał na czwartym miejscu (tyle potrzebował przy wygranej Vettela, żeby sięgnąć po swoją trzecią koronę), jego plany szybko się jednak skomplikowały. W szóstym zakręcie Michael Schumacher wpadł w poślizg i na stojącego pod prąd Mercedesa najechał Tonio Liuzzi. Kolizja wyglądała koszmarnie, szczęśliwie obyło się bez przykrych konsekwencji. Na tor wyjechał naturalnie samochód bezpieczeństwa i kilku kierowców, w tym Nico Rosberg i Witalij Pietrow, postanowiło zjechać do alei serwisowej, żeby zmienić supermiękką mieszankę na pośrednie opony. W tym momencie Alonso pewnie nawet nie przemknęło przez myśl, że taktyczna zagrywka konkurencji może stanowić początek końca jego marzeń o tytule. Ferrari kompletnie przespało ten moment, później zresztą nie było lepiej.

Skupiając się na Webberze, włoska stajnia coraz bardziej pogrążała swojego lidera. Po zmianie opon Fernando pozostał wprawdzie przed Australijczykiem, tyle tylko, że przed nim znaleźli się Rosberg i Pietrow. Prowadzący Vettel liczył, że Hiszpan straci za Rosjaninem trochę czasu, nie przypuszczał jednak pewnie, że na dobre za nim utknie.

Alonso dwoił się i troił, lecz prędkość maksymalna wyposażonego w kanał F Renault w połączeniu z determinacją walczącego o posadę Pietrowa uniemożliwiły skuteczny atak. Cios w marzenia Fernando wymierzył także Robert Kubica. Startujący z jedenastej pozycji Polak pozostał na torze do 46. okrążenia i po wizycie w alei serwisowej wrócił na tor na piątym miejscu, przed Witalijem i szalejącym za jego plecami Hiszpanem. Ponieważ do końca wyścigu Alonso niczego nie wskórał, tytuł wpadł w ręce zwycięskiego Vettela. – Podjąłem jedną próbę ataku, lecz Witalij bronił się, jakby walczył o mistrzostwo świata – gorzko kwitował swoją porażkę Fernando.

Rosberg

Jak na razie Nico Rosberg może się pochwalić w Abu Zabi jedynie trzecią lokatą z 2013 roku. Okazję na poprawienie tego osiągnięcia miał w poprzednim sezonie, kiedy walczył z Lewisem Hamiltonem o tytuł. Niemiec tracił wprawdzie do Anglika 17 punktów, ale jego szanse pozostawały otwarte, ponieważ zgodnie z dosyć kontrowersyjnym zapisem w ubiegłorocznym regulaminie w Abu Zabi przyznawało podwójne punkty. Gdyby zatem Nico wygrał, a Lewis zajął najwyżej trzecie miejsce, tytuł wpadłby w ręce tego pierwszego. Było się o co bić.

W sobotę górą był Rosberg, sięgając po pole position, lecz start wygrał Hamilton. Nico nie tracił jednak nadziei i podążał za swoim kolegą. W decydującym starciu zawiódł go jednak samochód. – Brakuje mi mocy – meldował Niemiec podczas 25 okrążenia. Przyczyną kłopotów okazał się ERS. Strata 160 KM sprawiła, że Rosberg zaczął tracić kolejne pozycje i ostatecznie został sklasyfikowany na 14. miejscu, z okrążeniem straty do nowego mistrza świata.

Massa i Bottas

Z niepowodzenia kierowcy Mercedesa skorzystali wtedy kierowcy Williamsa. Felipe Massa sięgnął po drugą, natomiast Valtteri Bottas po trzecią lokatę. W przypadku Brazylijczyka były to punkty na miarę siódmej pozycji w klasyfikacji generalnej sezonu. Jeszcze więcej powodów do zadowolenia miał Fin, który awansował na czwarte miejsce, przeskakując jednocześnie Sebastiana Vettela i Fernando Alonso.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here