Max Verstappen będzie w sezonie 2015 kierowcą Toro Rosso, w miejsce Jean-Erica Vergne’a. Holender ostatniego dnia września skończy 17 lat, zatem w marcu przyszłego roku zostanie najmłodszym w historii kierowcą Formuły 1 – bijąc o prawie dwa lata rekord Jaime Alguersuariego, który w GP Węgier 2009 debiutował w wieku 19 lat i 4 miesięcy. Także w Toro Rosso – i zobaczymy, czy przypadkiem Max nie wyprzedzi też hiszpańskiego DJ-a w kategorii najmłodszych wyścigowych emerytów (Alguersuari ostatni start w F1 zaliczył w wieku 21 lat i ośmiu miesięcy, jest na czwartej pozycji na liście wszech czasów).

– Od siódmego roku życia marzyłem o jeździe w F1 – przyznał Max.

Verstappen zastąpi Jean-Erica Vergne’a, więc ekipa Toro Rosso naprawdę zasługiwać będzie na miano wyścigowego przedszkola – Daniił Kwiat dopiero w kwietniu przyszłego roku skończy 21 lat, więc podczas GP Australii średnia wieku zawodników STR będzie wynosiła 18,5 roku.

Jestem zwolennikiem napływu nowych twarzy do F1 – zwłaszcza jeśli odbywa się to kosztem kierowców, którzy mieli szansę, lecz jej nie wykorzystali (jak Vergne), ale Red Bull chyba zaczyna trochę przesadzać… Jeszcze dwa lata temu Verstappen Junior jeździł w kartingu, minionej zimy startował w USA w Florida Winter Series, a teraz jeździ w F3 Euro i zajmuje drugą lokatę w mistrzostwach.

– Uważamy Maksa za jednego z najbardziej utalentowanych kierowców młodego pokolenia i wierzymy, że jest wystarczająco dojrzały i silny psychicznie, żeby sprostać temu wyzwaniu – powiedział szef ekipy Franz Tost. – Chciałbym też podziękować Jean-Erikowi Vergne’owi za jego ciężką pracę. Miał mocne występy, ale niestety przeszkadzały mu awarie, zwłaszcza w pierwszej części tego sezonu. Mamy nadzieję, że te problemy zostały już rozwiązane i że będzie w stanie uzyskiwać dobre wyniki w drugiej połowie sezonu – udowadniając tym samym, że zasługuje na kolejną szansę w Formule 1.

Max od niedawna jest członkiem programu młodych kierowców Red Bulla, który walczył o jego usługi z Mercedesem. Wygląda na to, że obietnica tak szybkiego debiutu okazała się decydująca i udało się sprzątnąć Holendra sprzed nosa konkurencji. Wiadomo jednak, że pośpiech jest wskazany przy łapaniu pcheł, a nie przy planowaniu wyścigowej kariery.

Max nie musi zbyt daleko szukać przykładów na to, czym kończy się pospieszne wejście do F1. Jego ojciec Jos zadebiutował w 1994 roku, mając na koncie ledwie dwa sezony startów w seriach juniorskich (Formuła Opel Lotus i Formuła 3). Jeździł w Benettonie u boku Michaela Schumachera i co prawda dwa razy stanął na podium, ale po pierwsze lider ekipy zdobył mistrzowski tytuł, a po drugie później było już tylko gorzej. W F1 utrzymał się do 2003 roku, lecz starty w zespołach Simtek, Footwork, Tyrrell, Stewart, Arrows i wreszcie Minardi przyniosły mu ledwie sześć punktów. Wszyscy i tak pamiętają go za sprawą różnych mało ciekawych incydentów, jak pożar podczas tankowania w GP Niemiec 1994…

… poważnie wyglądający wypadek na Spa-Francorchamps w 1996 roku…

… czy wyrzucenie z toru dublującego go lidera Juana Pablo Montoi w GP Brazylii 2001.

Pozostaje mieć nadzieję, że Max na torze i poza torem będzie sobie radził lepiej niż „Jos the Boss”, który nie zawsze potrafił poskromić swój temperament i zdarzało mu się naruszyć nietykalność cielesną różnych, także bliskich mu osób…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here