Efekty pracy podopiecznych Arai-sana muszą mocno irytować nieobecnego na Monzy Rona Dennisa.

Koledzy z brytyjskich mediów urządzili ostre przesłuchanie szefowi Hondy. Yasuhisa Arai w sobotnie popołudnie na pewno wolałby być w każdym innym miejscu, byle nie na ostatnim piętrze szklanego pałacu McLarena, gdzie tradycyjnie kierowcy, Eric Boullier oraz właśnie Arai odpowiadają na pytania dziennikarzy.

Japończyk musiał na początku tłumaczyć się z deklaracji o mocy silnika spalinowego, która jego zdaniem miała już być większa o 25 koni mechanicznych niż produkt Renault. Wyjaśniał, że on żadnych wartości nie podawał, a duża część deficytu Hondy tkwi w systemach hybrydowych. Gdy powiedziano mu, że mówił tak w oficjalnych wywiadach, co do których ludzie z działu prasowego McLarena nie mieli żadnych uwag, Arai stwierdził, że potwierdził jedynie wartości, które na chybił trafił rzucali rozmawiający z nim dziennikarze.

Pytanie największego kalibru dotyczyło przyszłości Japończyka: czy w związku z katastrofalnymi osiągami jednostki napędowej zamierza zrezygnować ze stanowiska i czy przeprosił już kierowców za jakość produktu Hondy. – Dlaczego? Dlaczego? – dopytywał. Gdy zasugerowano mu, że powinien tak zrobić, skoro zawstydzające możliwości oraz awaryjność jednostek projektowanych przez jego ludzi marnuje sezon dwóm mistrzom świata, Arai odłożył mikrofon.

Nikt nie obiecywał Hondzie, że będzie łatwo, ale miarka chyba się przebrała – zwłaszcza jeśli skonfrontujemy zapowiedzi z rzeczywistością. Sytuacji nie ułatwia też fakt, że dominującą nacją w biurze prasowym są Brytyjczycy, mocno przywiązani do wizji McLarena jako potężnej ekipy, a nie słabeusza przegrywającego z Sauberem i Toro Rosso. Jak na ironię, za plecami Arai-sana na tarasie pomieszczeń gościnnych Williamsa panowała iście piknikowa, wesoła atmosfera. Ekipa z Grove wygrzebała się z ciężkiego okresu i wyraźnie wyprzedza McLarena w „brytyjskiej” klasyfikacji – w dużej mierze za sprawą odpowiedniej jednostki napędowej.

Honda i McLaren zdają się wciąż wierzyć w możliwości wielkiego producenta. Liczą na znaczne poprawki w sezonie 2016 i już pracują nad słabymi punktami, szykując przyszłoroczną jednostkę. Znalezienie tych słabych punktów nie było chyba trudne, ale ich usunięcie na pewno nie będzie proste. Na barkach Japończyków spoczywa duża odpowiedzialność i chyba jednak przydałoby się magiczne słowo „przepraszam”.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here