Po starcie Webber próbował zagrozić mistrzowi świata, ale ostatecznie kolejność między kierowcami Red Bulla się nie zmieniła.

W trzech ostatnich wyścigach kierowcy przejechali 168 okrążeń. Na każdym z nich prowadził Sebastian Vettel, a razem z końcówką Grand Prix Singapuru kierowca Red Bulla ma już na koncie 205 kółek z rzędu na czele stawki. Po zawodach w Indiach nie ma wątpliwości, że najlepszy obecnie pakiet kierowca+samochód to znów Vettel i jego RB8. Fernando Alonso nie zamierza jednak składać broni, choć statystyka poparta zdrowym rozsądkiem wskazuje, że jego nadzieja na końcowy sukces może okazać się płonna.

W Grand Prix Indii zdumiewająco duża liczba kierowców osiągnęła wszystko, co było w ich zasięgu. Vettel nie mógł zrobić niczego więcej, do trzeciego w karierze „wielkiego szlema” zabrakło mu tylko najszybszego okrążenia – co ciekawe, na ostatniej rundzie niedzielnego wyścigu kierowca Red Bulla uzyskał najlepszy czas kółka, ale chwilę później jego wynik poprawili Alonso i w końcu Jenson Button. W odniesieniu 26. wygranej w karierze nie przeszkodziła mu nawet uszkodzona w końcówce wyścigu podłoga.

– Wygląda na to, że po wyjeździe Seba poza tor odpadł kawałek podłogi, co samo w sobie nie było problemem. Byłoby groźnie, gdyby ten fragment wpadł pod tylne koło i przebił oponę. Przyglądaliśmy się zatem ciśnieniom, ale wszystko wyglądało dobrze – opowiadał na gorąco Adrian Newey.

– Z przedniej części podłogi odpadł nit, który zaczął iskrzyć, a potem zniknął – dodał później Christian Horner. – Chyba, że to było coś innego, co dostało się pod samochód, ale i tak zniknęło po mniej więcej jednym okrążeniu.

Alonso też uzyskał maksymalny możliwy wynik, co zresztą podkreślił po wyścigu. Agresywnie i sprytnie przejechane pierwsze okrążenie pozwoliło mu znaleźć się przed Lewisem Hamiltonem, a od czwartego kółka wicelider punktacji jechał już na trzeciej pozycji. Warto jeszcze na moment wrócić do sobotnich kwalifikacji. Gdyby Hiszpan pojechał w Q3 tak jak w wyścigu, na 120% możliwości – to jego słowa – być może ruszałby z wyższego pola. W finale czasówki Hiszpan pokonał Felipe Massę o 0,1 sekundy, i to mając do dyspozycji dwa komplety świeżych opon. W Q2 jego przewaga nad Brazylijczykiem wyniosła jednak więcej, bo 0,3 sekundy. Dodatkowe dwie dziesiąte zyskane w finale mogłyby wywindować go na trzecie pole startowe. Poza tym Massa przyznał, że na decydującym okrążeniu w Q3 popełnił błąd, bez którego prawdopodobnie pokonałby Buttona.

Skończyło się jednak inaczej i zamiast próbować atakować kierowców Red Bulla, Alonso musiał najpierw poradzić sobie z duetem McLarena. Nawet w drugiej połowie wyścigu, mimo niezłego tempa na twardych oponach, nie byłby w stanie zagrozić prowadzącej dwójce, gdyby nie problemy Marka Webbera.

– Od mniej więcej dwudziestego okrążenia miałem kłopoty z KERS – powiedział po wyścigu Australijczyk. – Raz działał, raz nie. Przez to trzeba było kombinować z balansem hamulców i innymi rzeczami. Ostatnie, czego chcesz przy jeździe na jeden pit-stop, to blokujące się przednie koła.

Webber mimo „szarpanego” tempa przez długi czas utrzymywał się przed rywalem. Oczywiście w interesie zespołu leżało zdobycie dubletu, bo to oznaczało zwiększenie przewagi Vettela nad Alonso o okrągłe dziesięć punktów. Hiszpanowi udało się jednak zmniejszyć tę stratę do siedmiu oczek. – Niebieskie flagi dla maruderów najwyraźniej nic nie znaczą – zżymał się Webber, który w tłoku na torze dał się dojść kierowcy Ferrari na dystans umożliwiający atak z DRS. – To jest problem: ci goście nie wiedzą, ile przez nich tracimy czasu w szybkich zakrętach. W jednym sektorze można stracić sekundę czy półtorej, a mi się to zdarzyło dwa razy. Na prostej byłem po prostu ruchomym celem, Alonso zaatakował z DRS i KERS-em, ja nie miałem nawet KERS-u do obrony.

Na pocieszenie drugi kierowca Red Bulla utrzymał się na podium, choć w końcówce Hamilton był już bardzo blisko. – Miałem szczęście, że Lewis popełnił błąd na 57. okrążeniu – powiedział Australijczyk, który dzięki temu awansował przed kierowcę McLarena w klasyfikacji sezonu i do trzeciego Kimiego Räikkönena traci tylko sześć punktów.

Duet McLarena na samym początku wyścigu spadł za Alonso, a słabe tempo na miękkich oponach uniemożliwiło im utrzymanie się blisko podium. Tradycyjnie nie obyło się bez drobnych problemów: podczas postoju Buttona, przyspieszonego za sprawą dużego zużycia lewej przedniej opony (25. okrążenie), mechanicy mieli problem z lewym tylnym kołem, a Hamilton miał kłopoty z redukcją biegów – lewa łopatka przestała działać i trzeba było zbijać przełożenia prawą, zatem podczas jego zjazdu poza kołami wymieniono mu także kierownicę. Cała operacja trwała zaledwie 3,3 sekundy. – Nigdy wcześniej nie zmieniano mi kierownicy w czasie wyścigu – opowiadał kierowca. – Robiliśmy to w trakcie testów w Barcelonie, ale nigdy podczas wyścigu. Wszystko poszło jednak fantastycznie szybko. Zdjąłem kierownicę zanim jeszcze samochód się zatrzymał i wyrzuciłem ją z auta. Założyli mi nową, wrzuciłem jedynkę i odjechałem, wszystko w czasie trzech sekund.

Hamilton miał też kłopoty na starcie, kiedy tuż po ruszeniu z miejsca obroty gwałtownie spadły. – Wykonałem jeden z moich słynnych słabych startów – żartował potem Lewis. Dla odmiany Button dobrze ruszył z miejsca i przebił się na trzecią lokatę, ale nie zdołał utrzymać się przed Alonso przez dłużej niż cztery okrążenia. – Pierwsze i ostatnie okrążenie były w porządku, gorzej z tymi pomiędzy – mówił Jenson, który po wczesnej wizycie w boksie przejechał na twardych oponach aż 35 kółek i na ostatnim z nich uzyskał najlepszy czas okrążenia w wyścigu: dopiero po raz ósmy w karierze, za to po raz 150. w historii McLarena. Przy okazji brytyjski zespół po raz 55. z rzędu ukończył Grand Prix w punktach, wyrównując rekord ustanowiony przez Ferrari w latach 1999-2003. Mimo tego ekipa z Woking pozostaje na trzecim miejscu w klasyfikacji konstruktorów, ze stratą dziesięciu oczek do odwiecznego rywala z Maranello.

Szanse Scuderii na wicemistrzowski tytuł rosną dzięki solidnej postawie Massy. Co prawda Brazylijczyk dojechał do mety na szóstej pozycji, ale i tak można to uznać za sukces. – Po około 20 okrążeniach powiedziano mi przez radio, że mam oszczędzać paliwo – mówił drugi kierowca Ferrari. – Przez ponad połowę wyścigu nie mogłem jechać maksymalnym tempem i nie było to łatwe, bo Kimi był cały czas bardzo blisko.

Z kolei Fin najwyraźniej miał źle dobrane ustawienia siódmego biegu, bo nawet przy użyciu DRS nie był w stanie zagrozić byłemu zespołowemu koledze z Ferrari. Jedyna szansa Räikkönena nadeszła na 28. okrążeniu, kiedy Massa wracał na tor po wizycie u mechaników. Brazylijczyk wykazał się jednak godnym pochwały wyścigowym sprytem. – Przepuściłem go przed Zakrętem 3, bo był blisko za mną i chciałem mieć do dyspozycji DRS na prostej – opowiadał wicemistrz świata z sezonu 2008. – Chyba się zorientował, ale było już za późno. Zyskałem przewagę i udało mi się go wyprzedzić.

W Indiach kierowcy trzech najszybszych obecnie zespołów zajęli sześć pierwszych miejsc na mecie i można śmiało powiedzieć, że każdy z nich dał z siebie wszystko. Czterech z nich ma jeszcze matematyczne szanse na tytuł, ale oczywiście liczą się już tylko Vettel i Alonso. Ich walka nie skończy się w Abu Zabi, ale Red Bull może już za tydzień zapewnić sobie trzeci z rzędu tytuł wśród konstruktorów. Mogą nawet zdobyć mniej punktów niż rywale – Ferrari przedłuży swoje nadzieje tylko jeśli zdobędzie sześć oczek więcej niż Vettel z Webberem, a McLaren musiałby odrobić ich aż szesnaście.

Biorąc pod uwagę obecną formę Vettela i jego samochodu, kwestia mistrzowskiego tytułu też wydaje się być formalnością. Jeśli będzie nadal zwyciężał, walka może się skończyć przed czasem, już w USA. Wystarczy jednak jedno potknięcie, a rywal z Ferrari może odrobić całą stratę. Pamiętacie kłopoty z alternatorem, po których Renault wyciągnęło z magazynów zeszłoroczną wersję tego dostarczanego przez Magneti Marelli podzespołu? Remi Taffin z Renault poinformował, że w okolicach GP USA zapas starych alternatorów zacznie się kończyć, ale jednocześnie podkreślił, że nie będzie to dotyczyło wszystkich zespołów. Zgadnijcie, który spośród ośmiu samochodów napędzanych silnikami Renault jako ostatni otrzyma „ryzykowną” wersję alternatora? Dolary przeciw orzechom, że nie będzie to auto oznaczone numerem jeden.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here