W Indiach konieczna była wymiana kierownicy w czasie wyścigu. Podczas piątkowych treningów na torze Yas Marina Hamilton ponownie miał kłopoty z redukcją biegów.

W poprzednich trzech edycjach Grand Prix Abu Zabi kwalifikacje i wyścigi zawsze padały łupem Lewisa Hamiltona lub Sebastiana Vettela. Żaden inny kierowca nie startował na Yas Marina z pierwszej linii i jeśli forma z piątkowych treningów utrzyma się przez resztę weekendu, to smutna dla ich rywali statystyka nie powinna się zmienić. Niestety dla Fernando Alonso: mimo poprawek jego Ferrari wciąż odstaje tempem od czołówki i Hiszpan musi liczyć na cud, jeśli chce utrzymać choćby iluzoryczne szanse na odzyskanie prowadzenia w mistrzostwach. Tempo wyścigowe Scuderii wygląda nieźle, ale pierwszym i ogromnym krokiem w stronę dobrego wyniku w niedzielę są oczywiście sobotnie kwalifikacje. Nie trzeba mu chyba przypominać, jak ciężko wyprzedza się na tym torze – choć oczywiście w sezonie 2010 nie było ani KERS, ani DRS.

W trzech poprzednich wyścigach nie było mocnych na Red Bulla, ale rywale zmierzającej po trzeci z rzędu mistrzowski tytuł ekipy doszukują się powiązań między osiągami konstrukcji Adriana Neweya i charakterystyką torów. Szybka analiza pokazuje, że skala dominacji zależy od średniej szybkości zakrętów: na Suzuce przewaga była największa, natomiast w Korei – najmniejsza. Yas Marina jest jeszcze wolniejszym obiektem: brakuje tu szybkich łuków, a w zdecydowanej większości zakrętów przyczepność mechaniczna jest ważniejsza od aerodynamicznej. To wytrąca Red Bullowi część atutów z rąk, ale ma niewielkie znaczenie w kontekście walki o mistrzowski tytuł. Ferrari nadal jest zbyt wolne na pojedynczym okrążeniu, a lepsze tempo wyścigowe nie zda się na nic, jeśli w pierwszej fazie wyścigu Alonso będzie miał przed sobą kierowców McLarena czy nawet Lotusa.

Scuderia spędziła piątkowe treningi na sprawdzaniu nowych elementów: przedniego skrzydła z rozbudowanymi końcówkami, tylnego skrzydła z bardziej skutecznym systemem DRS (w nadziei na poprawę tempa kwalifikacyjnego) oraz dyfuzora połączonego z małym skrzydełkiem pod główną płaszczyzną tylnego spoilera. Zespół ujawnił, że pracowano przede wszystkim nad porównywaniem części, a dogłębne analizy ustawień pod kątem wyścigu przeprowadzał głównie Felipe Massa. Wyniki były zachęcające: średnie tempo na najdłuższym przejeździe było minimalnie wolniejsze (o 0,05 sekundy) od średniego tempa Jensona Buttona.

Trudno jednak odnieść te wyniki do tempa głównych bohaterów weekendu: Alonso skupiał się na testowaniu nowych części, Hamilton miał znów problemy z redukcją biegów, Webber przedwcześnie zakończył jazdę po wycieku wody i problemach z KERS (ponoć innej natury niż te, które zepchnęły go na trzecią lokatę w Indiach), a najdłuższy przejazd Vettela z dużym obciążeniem paliwem składał się tylko z pięciu okrążeń pomiarowych, wolniejszych średnio o około 0,4 sekundy od rezultatów Buttona. Mistrz świata dostrajał jeszcze ustawienia przedniego skrzydła, a w końcówce założył pośrednie opony – w przeciwieństwie do rywali, którzy w drugiej połowie sesji jeździli tylko na „żółtych” Pirelli.

Historia wyścigów na torze Yas Marina, a także statystyka z poprzednich Grand Prix sezonu 2012 pokazują, że kluczem do niedzielnego triumfu są kwalifikacje. Różnice w tempie wyścigowym pomiędzy czołowymi samochodami nie są na tyle duże, aby zrekompensować dalszą pozycję startową. Ponadto zespoły w tej fazie sezonu mają już bardzo dużo informacji na temat zachowania ogumienia i sensacyjne przebłyski formy kierowców ze środka stawki są już wspomnieniem. Niska degradacja opon na Yas Marina może zwiastować kolejny po GP Indii wyścig pod znakiem strategii pojedynczego zjazdu do boksu. Nie trzeba tłumaczyć, jak pasjonująca może być walka w niedzielę… Za to sobotni pojedynek Vettela z Hamiltonem, do którego mogą się jeszcze wmieszać Button czy Webber, może być prawdziwym wyścigowym hitem.

Na koniec garść statystycznych ciekawostek: Vettel poluje na piąte zwycięstwo z rzędu, a taki wyczyn ma na koncie zaledwie pięciu kierowców: Alberto Ascari (siedem wygranych od GP Belgii 1952 do GP Argentyny 1953), Michael Schumacher (siedem wygranych od GP Kanady do GP Węgier 2004, sześć od GP Włoch 2000 do GP Malezji 2001, pięć od GP Australii do GP Hiszpanii 2004), Jack Brabham (pięć wygranych od GP Holandii do GP Portugalii 1960), Jim Clark (pięć wygranych od GP Belgii do GP Niemiec 1965) oraz Nigel Mansell (pięć wygranych od GP RPA do GP San Marino 1992).

Red Bull ma ogromne szanse na zapewnienie sobie w Abu Zabi trzeciego z rzędu tytułu wśród konstruktorów, a taka sztuka udawała się w przeszłości jedynie największym legendom Formuły 1: Ferrari (1975-77 i 1999-2004), McLarenowi (1988-91) i Williamsowi (1992-94). Hamilton i Button mogą dać McLarenowi nowy rekord pod względem serii wyścigów ukończonych w punktach (ekipa z Woking tydzień temu wyrównała osiągnięcie Ferrari: 55 GP z rzędu). Z kolei Mercedes liczy na przerwanie słabiutkiej passy trzech kolejnych startów bez ani jednego punktu.

Button jako jedyny kierowca finiszował na podium w każdym starcie w Abu Zabi: za każdym razem był trzeci i za każdym razem startował z innego pola (kolejno piąte, czwarte i trzecie). Za to Alonso tylko raz dojechał tu do mety w pierwszej trójce: rok temu zajął drugą pozycję. Czy w niedzielę to się zmieni? Ci, którzy chcą przeżyć emocjonującą końcówkę sezonu, niech trzymają za to kciuki.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here