Robert Kubica i Maciek Baran niemal zakończyli przygotowania do kolejnego rajdowego startu. Jutro rusza Tour de Corse – impreza zwana „Rajdem 10 000 Zakrętów”, w której polska załoga ponownie zmierzy się z czołówką rajdowych mistrzostw Europy oraz ze śmietanką francuskich specjalistów od jazdy po asfalcie.

– To wielkie wyzwanie, trasa jest bardzo kręta i oczywiście kierowcy to lubią, ale ja tu jestem pierwszy raz – mówił Robert podczas oficjalnej konferencji prasowej w czwartkowe popołudnie.

– Nastawienie mamy bojowe, chociaż rajd jest bardzo wymagający – dodał później, podczas krótkiego spotkania w mniejszym gronie dziennikarzy. – Fanom rajdów nie trzeba przedstawiać tej imprezy. Mnóstwo zakrętów, a odcinki są dość szybkie jak na taką liczbę zakrętów. Oesy są bardzo specyficzne, duża różnorodność w charakterystyce pomiędzy nimi. Także w trakcie odcinków droga bardzo się zmienia, o czym przekonaliśmy się z Maćkiem na zapoznaniu. Na pewno nie będzie to łatwy rajd, zresztą jak w naszym przypadku większość rajdów w tym sezonie.

Samo zapoznanie nie poszło bezboleśnie. Załogi mogą wykonać tylko dwa przejazdy każdej próby (na Korsyce jest ich siedem, w tym cztery są podczas rajdu pokonywane dwukrotnie – ale nie zwiększa to limitu przejazdów zapoznawczych). W przypadku załogi debiutującej na tak wymagających trasach jest to spore wyzwanie – jak zresztą w każdym tegorocznym starcie Roberta i Maćka.

– Główną przeszkodą i utrudnieniem jest to, że jak się jedzie rajd po raz pierwszy, to tak naprawdę nie ma się żadnego opisu, trzeba wszystko zrobić od nowa. Przyjeżdżając tu po raz kolejny byłoby łatwiej, zapoznanie też by sprawniej szło. W mistrzostwach Europy, tak jak w mistrzostwach świata, mamy dwa przejazdy. Tutaj na wąskich drogach jest bardzo łatwo kogoś spotkać i było parę zakrętów, na których mieliśmy dosyć dużego pecha. Na pierwszym przejeździe wyprzedzaliśmy jakieś duże ciężarówki, na drugim przejeździe te same ciężarówki spotkaliśmy w tym samym momencie, jak wracały.

Zabiegiem często stosowanym przez załogi jest nagrywanie odcinka podczas zapoznania, co rzecz jasna nie jest w stanie zastąpić jazdy samochodem po trasie, nawet przy zachowaniu obowiązujących ograniczeń prędkości. Napięty harmonogram w trakcie rajdu też nie ułatwia zadania, ale zawsze można się podeprzeć techniką. – Nagrywaliśmy odcinki, więc będziemy się starali trochę zapanować nad tym. Jeśli chodzi o sam opis, to oczywiście próbuję poprawiać to wszystko, ponieważ jeszcze się nie urodził człowiek, który by wszystko o wszystkim wiedział. Dlatego staram się poprawiać rzeczy, które są według mnie do poprawy, ewoluować system, a także wyciągać wnioski z poprzednich rajdów.

Jak to miało miejsce podczas ostatnich kilku startów, także na Korysce pogoda może trochę namieszać. Prognozy przewidują deszcz na piątek i zmienne warunki na sobotę, ale klimat na górzystej wyspie ma to do siebie, że przepowiednie mają 50% skuteczności – albo się sprawdzą, albo się nie sprawdzą. Padać miało już dzisiaj, ale mimo kilku groźnie wyglądających chmurek przez cały dzień było sucho.

– To na pewno nie ułatwia – mówi Robert o niepewnych warunkach. – Dzisiaj miało padać i bardzo chcieliśmy pojeździć testy po mokrym, ponieważ zmienił się regulamin dotyczący ogumienia. Mamy inne opony, których nie możemy docinać – takie, jakie dostajemy od Michelina. Są dwie mieszanki, twarda i miękka, i na takiej mamy jechać – czy jest sucho, czy mokro. Automatycznie jeśli jutro popada, pierwsze kilometry na takim ogumieniu pojadę od razu na odcinku, co na pewno nie ułatwi zadania – które i tak dla nas jest trudne – ale jadąc na Korsykę, zresztą jadąc na każdy rajd, wiemy, czego się spodziewać. Dużego zaskoczenia nie ma, ale na pewno stabilna pogoda ułatwiłaby nam zadanie. Nie mówię, że musi być sucho, może lepiej jak będzie mokro – ale lepiej, żeby przez cały dzień było tak samo i żeby nie było loterii.

Organizator Tour de Corse nie przewidział oficjalnego odcinka testowego, więc załogi radziły sobie we własnym zakresie – oczywiście w zgodzie z wszelkimi przepisami i zwyczajami, zamykając za zgodą lokalnych władz fragmenty dróg.

– Mamy za sobą 100 kilometrów testów – opowiada Robert. – W poniedziałek jeździliśmy na bardzo krótkiej drodze, która tak naprawdę nie była za bardzo podobna do oesów, które będziemy mieli jutro i w sobotę. Za to dzisiaj wykonaliśmy około 10 przejazdów na trzykilometrowej trasie i to na pewno nam trochę pomogło. Charakterystyka była inna, trochę bardziej podbijało, także było to bardziej zbliżone do odcinków. Jednak tutaj tak naprawdę jeden odcinek w ogóle nie jest podobny do drugiego, jeździ się po całej wyspie, po różnych drogach. Jutro pierwszy oes bardzo się różni w porównaniu do pozostałych, w sobotę też to jest dość zróżnicowane, jeden odcinek jest bardzo dziurawy. Trzeba będzie po prostu to wszystko przejechać i zdobyć doświadczenie, może na przyszłość.

Na długich odcinkach trzeba będzie bardzo uważać na opony. Ich stan i zużycie to jedno, a osobną kwestią jest ryzyko przebicia. – Kapcie jednocześnie łatwo i trudno złapać – w swoim stylu mówi Robert. – Łatwo, ponieważ przy skałach są miejsca, gdzie są kamienie – z reguły dosyć ostre, więc może się okazać, że nie będzie problemu ze złapaniem kapcia, ale miejmy nadzieję, że nam się to nie zdarzy. Będziemy się starać panować nad sytuacją, chociaż na pewno jest tyle nowych rzeczy do opanowania, że nie będzie to łatwe do wykonania w stu procentach.

Jutrzejszy etap zaczyna się od mocnego uderzenia: odcinek Le Fengu-Notre Dame de la Sierra jest najdłuższy w całym rajdzie – ponad 27 kilometrów – a do tego nie należy do najłatwiejszych.

– Pierwszy odcinek prowadzi nad wybrzeżem koło Calvi – mówi Robert. – Asfalt jest specyficzny, dosyć stary, nie dziurawy ale zniszczony. Jedzie się przy wybrzeżu, więc jest dużo piasku, także umówmy się, że na pewno nie będzie łatwo zacząć rajd od takiego oesu, ale będzie – miejmy nadzieję – przyjemnie.

Nie zapominajmy, że poza Robertem i Maćkiem na Korsyce startują jeszcze dwie inne polskie załogi, w niższych klasach: Sławomir Ogryzek i Grzegorz Dachowski w Citroenie C2 R2 (klasa 6, numer startowy 46) oraz Łukasz Kabaciński i Szymon Gospodarczyk w Renault Clio R3 (klasa 5, numer startowy 57). Zgłoszeni do rajdu Michał Streer i Kuba Gerber nie widnieją na liście startowej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here