Czy ktoś z Was jeszcze jest zdania, że Sebastian Vettel i Red Bull nie zdobędą czwartego z rzędu mistrzowskiego tytułu? Pod tym względem wszystko jest po staremu, choć sezon jest trochę inny niż zwykle: ciekawa walka toczyła się na takich torach jak Catalunya czy Hungaroring, a klasyki pokroju Belgii czy Włoch nie powalały emocjami na kolana. Chociaż… gdyby nie uciekający z przodu granatowy samochód z numerem 1, to walka o zwycięstwo między Markiem Webberem i duetem Ferrari byłaby nawet ciekawa. Podobnie, jak kibicowanie przebijającym się przez stawkę Lewisowi Hamiltonowi i Kimiemu Räikkönenowi, którzy zamiast myśleć o tytule, mogą już szykować się do obrony przed nabierającym werwy przyszłym emerytem, czyli drugim kierowcą Red Bulla.

Vettel mógł nie wygrać tego wyścigu. Mimo że musiał uważać na podejrzanie zachowującą się skrzynię biegów, bez problemu utrzymał prowadzenie. W siostrzanym samochodzie Webbera spadło ciśnienie w przekładni i Mark musiał wcześniej wrzucać niższe biegi. Seb meldował o problemach przy redukcji i polecono mu wcześniejsze wrzucanie szóstki. Gdyby któryś z rywali był w stanie wywrzeć mocniejszą presję na lidera, być może sprzęt by nie wytrzymał. Jednak nikt nie potrafił wykorzystać pecha mistrza świata, a skrzynia wytrzymała do końca.

Jedyne, na co mógł zdobyć się Fernando Alonso, to sprytna próba wymuszenia na dyrekcji wyścigu… zmiany ustawień samochodów Red Bulla. W trosce o stan skrzyni biegów zespół polecił kierowcom przestawienie mapowania na deszcz – przekładnia zmienia wówczas biegi mniej agresywnie i nieco wolniej (łączna strata to około 0,1 sekundy na okrążeniu). Razem ze zmianą mapy z tyłu samochodu Vettela zapaliło się czerwone światełko, obowiązkowe w czasie deszczu. Alonso zorientował się, o co chodzi i zaczął się skarżyć przez radio, że… światełko go oślepia! Oczywiście dyrekcja wyścigu nie dała się nabrać na ten numer, a podczas konferencji po wyścigu między rywalami wywiązał się zabawny dialog, którego być może nie mieliście okazji przeczytać/wysłuchać:
Vettel: Co? Narzekałeś na czerwone światło?
Alonso: Tak, tak. Trochę mnie rozpraszało. Oczywiście to silne światło, a nie było deszczu.
Vettel: Tutaj jest gorzej. [pokazuje na oświetlenie w sali konferencyjnej]
Alonso: Sebastian nie jest przyzwyczajony do tego, że ktoś przed nim jedzie i nie wie, jak to jest, kiedy komuś pali się światło. Jednak kiedy jedziesz z tyłu, bardzo blisko, to cały czas błyska. Wystarczy nacisnąć jeden przełącznik, można włączyć światło przez pomyłkę i on mógłby wyłączyć, ale tego nie zrobił. Więc przez cały wyścig błyskało mi w oczach.
Vettel: Próbowałem ci uciec, żeby ci za bardzo nie przeszkadzało.
Alonso: Nieprawda…

Uciec za daleko się nie udało, ale szóste zwycięstwo w dwunastu tegorocznych wyścigach i tak stało się faktem. Na placu boju pozostał już tylko Alonso, który musi liczyć na triumf w Singapurze – tam, gdzie w dwóch poprzednich sezonach zwyciężał Vettel. Jeśli Hiszpan nie zmniejszy strat w punktacji, to Ferrari przed końcem września przeniesie już wszystkie wysiłki na przyszłoroczny samochód.

Hamilton i Räikkönen po nieudanych kwalifikacjach i w sumie pechowym wyścigu mogą się już pożegnać z marzeniami o tytule. Obaj spróbowali odwróconej strategii w postaci startu na twardych oponach, ale nie zdołali jej wykorzystać. Lewis zmagał się nie tylko z awarią radia: na początku wyścigu z prawej przedniej opony powoli uchodziło powietrze, a zespół miał problemy ze ściągnięciem go do boksu. Kierowca nie widział sygnałów na tablicy i nie słyszał inżyniera, aż wreszcie zorientował się w sytuacji i na 13. okrążeniu zaliczył przedwczesny zjazd. Przez to nie był w stanie pojechać na jeden postój, preferowany na Monzy ze względu na niską degradację ogumienia oraz długą aleję serwisową (do tego dochodzi obniżone niedawno ograniczenie prędkości). Tak samo było w przypadku Räikkönena: wjechał w tył McLarena Sergio Péreza i już na pierwszym okrążeniu musiał zjechać po nowe przednie skrzydło. Miło było patrzeć, jak obaj przebijali się przez stawkę i walczyli o pozycje w dolnej części pierwszej dziesiątki, ale pożytek punktowy był z tego żaden.

Mało brakowało, a także Vettel musiałby zmienić taktykę na dwa postoje i to kosztowałoby go zwycięstwo. Start nie wyszedł mu najlepiej i przy hamowaniu ciężkim samochodem do pierwszego zakrętu Seb zablokował prawe przednie koło. Mocno spłaszczona opona powodowała tak duże wibracje, że zdaniem Christiana Hornera kierowcy „powypadałyby wszystkie plomby w zębach, gdyby je miał” (oczywiście plomby, nie zęby). Trzeba było dociągnąć do mniej więcej 20. okrążenia, żeby na drugim komplecie opon dotrwać do mety. To się udało – szczęście sprzyja lepszym. Vettel zjechał na 23. okrążeniu i przy okazji Red Bull kolejny raz przechytrzył Ferrari: Scuderia nie spodziewała się, że ścigający Felipe Massę Webber zjedzie na tym samym okrążeniu. Kierowców Red Bulla dzieliło na torze zaledwie 11,1 sekundy, ale mechanicy nie mieli najmniejszych problemów z obsłużeniem Sebastiana i Marka. Australijczyk stracił nawet mniej czasu na pasie serwisowym – 24,2 sekundy wobec 24,3 sekundy lidera ekipy. Zaskoczony Massa zjechał okrążenie później i kółko na świeżych oponach wystarczyło Webberowi do wyprzedzenia rywala.

Mało brakowało, a Ferrari popełniłoby błąd także w przypadku Alonso – choć większą winę ponosiłby kierowca. Po zjeździe Vettela na 23. okrążeniu Hiszpan poprawiał swoje czasy okrążeń i mimo wezwań ze strony zespołu nie chciał zjechać na zmianę. Być może pamiętał, że w przeszłości zdarzało się, iż ekipa za wcześnie ściągała go po nowy komplet opon. Co prawda jechał coraz szybciej, ale świeże ogumienie w Red Bullach dawało jeszcze większy zysk i kiedy Alonso wreszcie zjechał na 27. kółku, z pięciu sekund przewagi Vettela zrobiło się dziesięć. Lider mógł odetchnąć z ulgą i spokojnie zadbać o swoją skrzynię biegów. Tyle, że będzie musiał z nią pojechać w kolejnym wyścigu w Singapurze – jeśli coś pójdzie nie tak, to wymiana będzie oznaczała przesunięcie o pięć pól na starcie. Jednak biorąc pod uwagę formę jego i Red Bulla, to nawet na tym ulicznym torze musiałby dostać karę przynajmniej 10 pozycji, żeby nie liczyć się w walce o podium.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here