Siedemnastoletni Kacper Sztuka wywalczył właśnie życiowy sukces: kierowca wyścigowy z Cieszyna w fantastycznym stylu wygrał mistrzostwa Włoskiej Formuły 4, najsilniejszej serii na tym poziomie. Kroków do wymarzonej Formuły 1 jest jeszcze kilka, a w drodze po marzenia potrzebne są oczywiście pieniądze – i to niemałe.

– W tej chwili jedyną przeszkodą, aby dojść do Formuły 2 [ostatni szczebel przed Formułą 1], jest tak naprawdę budżet. Wiadomo, że w przypadku Formuły 1 musi się złożyć więcej czynników niż talent i pieniądze, ale ścieżka do Formuły 2 jest zaplanowana – mówił przed ostatnią, decydującą rundą włoskich mistrzostw.

Miał przed nią zaledwie półtora punktu przewagi nad najbliższym rywalem, chociaż jeszcze na półmetku rywalizacji był szósty w klasyfikacji, a na jego koncie widniało ponad dwa razy mniej punktów niż u lidera. Później nadeszła fantastyczna passa: przez dwie rundy z rzędu nie schodził z najwyższego stopnia podium, a ponieważ weekend w Formule 4 składa się z trzech wyścigów, to przed decydującą rozgrywką pod Rzymem licznik Sztuki wskazywał sześć zwycięstw z rzędu. Na torze Vallelunga tytuł miał w garści już w sobotni wieczór, po drugim wyścigu, w którym odniósł ósme w sezonie zwycięstwo. Niedzielny finał zmagań nie miał już najmniejszego znaczenia dla losów tytułu – ale polski kierowca przypieczętował fantastyczną końcówkę kampanii kolejną wygraną.

– Nawet nie wiedziałem, że jestem już mistrzem, dowiedziałem się przed chwilą. Bardzo się cieszę, dziękuję wszystkim za wsparcie. Powrót do walki od Paul Ricard [od rundy na francuskim torze rozpoczęło się pasmo triumfów i udana pogoń za liderami mistrzostw] był naprawdę fantastyczny – mówił szczęśliwy Sztuka tuż po decydującym zwycięstwie i wywalczeniu największego jak dotąd sukcesu w karierze. Dość długiej, bo po raz pierwszy siedział w gokarcie w wieku czterech lat. Pasją do motorsportu żyje od dziecka – wszak jego ojciec Łukasz z sukcesami jeździł w rajdach, zdobywając wicemistrzostwo Polski w grupie N czy stając na podium Rajdu Polski w samochodzie klasy WRC. Rajdowe przygody ma na koncie także brat ojca, Przemysław.

Młody kierowca świetnie wie, że spełnianie wyścigowych marzeń i planów wymaga nie lada poświęceń. – Tak naprawdę przygotowania trwają cały czas, treningi na siłowni i symulatorze odbywają się bez przerwy, szczególnie intensywnie zimą – tłumaczy. – W kartingu miałem czasami 25 wyścigowych weekendów w roku i trzeba było się mocno napocić, żeby to połączyć ze szkołą. Zawsze się udawało, a teraz jestem na nauczaniu domowym. Wyrzeczeń jest mnóstwo – nie tylko moich czy taty, cała rodzina poświęca swój czas i pieniądze.

– Wiele czasu spędzam na szukaniu finansowania – potwierdza jego ojciec, Łukasz Sztuka. – Polscy kierowcy mają szansę dostać się na motorsportowe szczyty, ale największą trudnością jest właśnie budżet. Nie mamy takiej kultury motorsportowej, jak na przykład w Wielkiej Brytanii czy we Włoszech, gdzie jest to ulubiony sport, mocno wspierany i oglądany. My co sezon ruszamy z niepełnym budżetem i walczymy do końca, żeby jakoś to uzbierać. Tym bardziej teraz, kiedy chcemy zrobić kolejny krok, do Formuły 3, ten problem robi się kilkukrotnie większy, bo koszty startów są trzy-cztery razy wyższe niż w Formule 4.

Zresztą same pieniądze to nie wszystko. Talent i wyniki są piekielnie ważne, bo pozwalają nieco zbić cenę – a w przypadku Formuły 3 krążą w kuluarach kwoty od 1,5 do 1,8 miliona euro za jeden sezon startów. Do tego czołowe, najsilniejsze zespoły chcą rozmawiać tylko z tymi zawodnikami, którzy reprezentują sobą coś więcej niż tylko wypchany portfel. Dlatego sukcesy w innych seriach pomagają zbudować dobrą pozycję na rynku – ale ostatecznie trzeba także wnieść okazały posag.

Inwestowanie w kierowcę wyścigowego wymaga nie tylko zasobnej kiesy, ale także wyczucia i swoistej odwagi. Nakłady finansowe są ogromne, a przyszłość nie zawsze pewna – w wyścigowym świecie na każdym szczeblu wtajemniczenia toczy się zażarta walka o przejście na kolejne szczeble, a im bliżej wymarzonego szczytu, tym koszty większe i tym trudniej o awans. W najważniejszej serii na poziomie Formuły 3 jest trzydzieści miejsc, w Formule 2 już tylko dwadzieścia dwa. W stawce Formuły 1 rywalizuje dwudziestu kierowców, a rotacja bywa znikoma – na sezon 2024 nie szykuje się żaden wakat, wielu utalentowanych młodzieńców musi obejść się smakiem i szukać wyzwań gdzieś indziej.

Wyłapanie prawdziwych pereł w szerokim gronie zawodników nie jest prostym zadaniem, ale ostatecznie najważniejszy jest stoper i wyniki. Mistrzowskie tytuły w tak mocno obsadzonych seriach, jak Włoska Formuła 4, nie trafiają w ręce przypadkowych rzemieślników. Sztuka ścierał się z ponad trzydziestką rówieśników, wśród których nie brakowało synów byłych kierowców Grand Prix czy zawodników, którzy cieszą się wsparciem zespołów Formuły 1.

W pierwszej szóstce mistrzostw jest aż pięciu juniorów najlepszych ekip wyścigowych świata: po dwóch z Ferrari i McLarena, jeden z Red Bulla. Taka współpraca to nie tylko mniejszy ból głowy z budżetem i gwarancja fotela w najlepszych ekipach, to także bogate zaplecze treningowe, program szkoleń, a dla najlepszych – prosta droga do Formuły 1. Tych rywali pogodził przybysz z Polski, niezrzeszony w żadnym juniorskim programie. Po takim sukcesie wejście na kolejny wyścigowy etap powinno być tylko formalnością. Zainteresowanie współpracą ze strony czołowych zespołów Formuły 3 jest, ale…

– Zostały nam może dwa tygodnie na to, żeby ostatecznie potwierdzić naszą chęć startów – mówi Łukasz Sztuka. Nie dodaje, chociaż to oczywiste, że same chęci nie wystarczą. Potrzebny jest budżet, który nie został jeszcze dopięty, a premią dla odważnego inwestora mogą być kolejne poważne sukcesy na międzynarodowej scenie wyścigowej. Młodzieniec z Cieszyna już udowodnił, że warto postawić na Sztukę.

ARTYKUŁ OPUBLIKOWANY W DZIENNIKU „RZECZPOSPOLITA”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here